Ratownik medyczny odpowie przed sądem za zabójstwo żony
Prokuratura ustaliła, że przyczyną śmierci 34-letniej kobiety było zatrucie ketaminą, lekiem stosowanym wyłącznie w celu wywołania znieczulenia ogólnego. Jacek Ch. wstrzyknął swojej żonie czterokrotnie więcej tego leku, niż wynosi dopuszczalna dawka. Grozi mu dożywocie.
Ratownik medyczny został zatrzymany 26 stycznia br., gdy wychodził z pracy. Do zbrodni jakiej się dopuścił doszło 17 grudnia 2008 roku. Dopiero następnego dnia Jacek Ch. zadzwonił na pogotowie i powiedział, że jego żona zmarła nagle w swoim łóżku.
Według prokuratora ratownik medyczny nie chciał, by o śmierci jego żony dowiedziała się policja. Przybyła na miejsce lekarka wystawiła kartę zgonu, ale zaniepokoiło ją to, że mąż zmarłej był wyjątkowo spokojny i dlatego wezwała policję.
Mężczyzna dopiero po kilku godzinach o śmierci żony powiadomił rodzinę. Jej najbliżsi mieli wątpliwości co do okoliczności zgonu 34-letniej kobiety. Po tym jak nakazano przeprowadzenie sekcji zwłok wyszło na jaw, że kobieta zmarła, bo wstrzyknięto jej zabójczą dawkę leku znieczulającego.
W trakcie prowadzenia śledztwa wyszło na jaw, że Jacek Ch. prosił o ketaminę swoich kolegów ze Szpitala Wojewódzkiego nr 2 w Rzeszowie. Powiedział, że potrzebuje tego leku do otrucia psa i bez najmniejszego problemu lek otrzymał. Przy okazji okazało się, że w szpitalu nie przestrzegano wewnętrznych procedur wydawania leków psychotropowych. W tej sprawie toczy się odrębne postępowanie.
W środę prokuratura wysłała do sądu akt oskarżenia przeciwko 38-letniemu Jackowi Ch. Za zabójstwo żony grozi mu dożywocie. Mężczyzna nie przyznaje się do winy. Od ponad pól roku siedzi w areszcie. Jako ratownik medyczny przez 15 lat pracował w Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Rzeszowie.