Protest diagnostów i fizjoterapeutów na Podkarpaciu
Wczoraj (23.09) pracownicy laboratoriów diagnostycznych i fizjoterapeuci masowo poszli na L4. To forma protestu, który ma potrwać dwa tygodnie. Po majowych protestach w Warszawie personel medyczny zadeklarował, że jeśli wakacje nie przyniosą rozstrzygnięcia w sprawie podwyżek wynagrodzeń, we wrześniu protest będzie kontynuowany. Jak się okazało w skali kraju tylko 30 % diagnostów i fizjoterapeutów otrzymało podwyżki w kwotach od 50 do 500 zł.
Teraz protestujący domagają się aby grupy zawodowe fizjoterapeutów i diagnostów były potraktowane tak jak pielęgniarki i położne oraz ratownicy medyczni, którzy otrzymali podwyżki. W ramach tego protestu w poniedziałek część pracowników laboratoryjnych nie przyszła do pracy. W Dębicy przyszło tylko siedem na piętnaście zatrudnionych tam osób, które pracują w systemie codziennym. Z kolei w Nowej Dębie w pracy zjawiły się dwie osoby i jedna dyżurująca w nocy. W Jarosławiu na siedem pracujących osób przyszło tylko trzy. Pracownicy laboratoriów albo wzięli urlop na żądanie skorzystali z L4 lub wykorzystują zaległy urlop. Solidarni z protestującymi są także pracownicy szpitala w Mielcu, którzy na drzwiach laboratorium wywiesili plakat "Dosyć poniżania! Przestajemy ratować system!" . Głównym postulatem protestujących fizjoterapeutów to zwiększenie ich pensji o 1200 zł netto. Domagają się także bezpłatnych szkoleń, adekwatnej wyceny świadczeń czy szybszego dostępu pacjenta do fizjoterapeuty i brak limitów na badania laboratoryjne. Podobnie jak pracownicy laboratoryjni chcą także poprawy warunków pracy i wynagrodzeń dla innych zawodów medycznych.
Dzisiaj ma odbyć się w Warszawie spotkanie przedstawicieli obu związków zawodowych z ministrem zdrowia Łukaszem Szumowskim.