28-11-2014
Chłopiec z porażeniem mózgowym trafił do rzeszowskiej placówki. Potrzebuje wsparcia.
Do rzeszowskiego Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego dla Dzieci i Młodzieży trafił 12-letni Andrzej z porażeniem mózgowym. Chłopiec potrzebuje wsparcia, przedmiotów codziennego użytku. Do ośrodka trafił z bardzo skromnym ekwipunkiem.
Jeszcze tydzień temu 12-latek chodził do szkoły. Po ataku padaczkowym jakiego doznał trafił do szpitala. Rodziców powiadomiono o stanie zdrowia syna, ale ojciec nie zgodził się na leczenie. Szpital zakwestionował decyzję opiekuna, powiadamiając o sytuacji sąd. Ten zadecydował, iż małoletniego należy umieścić w zakładzie opiekuńczo-leczniczym. Chłopiec mieszka na Śląsku, jednak tam nie było dla niego miejsca w placówkach. Trafił do Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego dla Dzieci i Młodzieży Radosne Serce, zlokalizowanego przy ulicy Kujawskiej w Rzeszowie. Andrzej przyjechał do ośrodka z niewieloma rzeczami. Potrzebuje ubrań, w tym bielizny, bluz, dresów, butów zimowych. Bardzo cieszą go książki z melodyjkami.
Andrzej cierpi na mózgowe porażenie dziecięce. W domu opiekował się nim przede wszystkim niewiele starszy brat. Z ustaleń policji oraz pracowników socjalnych wynika, iż matka nie miała cierpliwości do niepełnosprawnego chłopca, nierzadko nie potrafiła opanować negatywnych emocji. Rodzina mieszka skromnie - w dwupokojowym mieszkaniu z kuchnią. Wyposażenie mieszkania jest skromne, pościel chłopca stanowi poduszka powleczona workiem foliowym i koc. Rodzice chłopca nie pracują, utrzymują się z zasiłków. Twierdzą jednak, że dodatkowe wsparcie nie jest im potrzebne.
Adam uczęszcza do Zespołu Edukacyjno-Terapeutycznego w Specjalnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym, który zlokalizowany jest kilkanaście kilometrów od jego rodzinnej wsi. W poniedziałki busem przewożony jest do szkoły. Z placówki wraca w piątek popołudniu. Z opinii szkoły, która wydana została dwa lata temu wynika, iż chłopiec dobrze sobie radzi w klasie, a także w internacie. Rodzice nie wykazują większego zainteresowania postępami syna, do szkoły przyjeżdżają na wyraźną sugestię nauczycieli. Rzeszowscy opiekunowie podkreślają jednak, iż Andrzej nie wygląda na dziecko przestraszone, bite. Jest ufny i otwarty, również w kontaktach z obcymi osobami. W nowym miejscu czuje się jednak nieco zagubiony, niespokojny.
Chłopiec w ośrodku przy ulicy Kujawskiej w Rzeszowie będzie przebywał do czasu zakończenia postępowania w sądzie. Jego brat został umieszczony w rodzinie zastępczej, która utworzona została przez babcię. Andrzejowi babcia nie zapewniła opieki, gdyż chłopiec wymaga stałego leczenia.