CBA w rzeszowskim biurze PSL
Wczoraj po godzinie 15 do biura poselskiego Jana Burego z PSL weszli agenci CBA. Zamknęli się oni od środka, nikogo nie wpuszczali, nie odpowiadali także na pytania czekających na zewnątrz dziennikarzy. Akcja miała związek z czynnościami w gabinecie posła Zbigniewa Rynasiewicza, do którego CBA weszło w ubiegłym tygodniu oraz powoływaniem się na wpływy w Ministerstwie Infrastruktury dwóch biznesmenów.
Agenci prowadzą śledztwo wspólnie z Prokuraturą Apelacyjną w Warszawie. Byli w kilku różnych miejscach, a zabezpieczone przez nich dokumenty trafiły do szczegółowej analizy. W ramach śledztwa przeszukane zostały także inne miejsca, głównie pomieszczenia osób sprawujących funkcje publiczne, które mogły mieć związek ze sprawą. Przeszukano m.in. biuro poselskie Bogusława Płodzienia, który był dyrektorem biura posła Burego. Obecnie pełni on funkcję prezesa zarządu powiatowego PSL w Dębicy.
W czasie, gdy agenci CBA przeszukiwali rzeszowskie biuro PSL poseł Jan Bury przebywał w Warszawie na posiedzeniu klubu z ministrem Bartłomiejem Sienkiewiczem. Poseł Bury uważa, że nie jest to zwykły zbieg okoliczności, że CBA wybrało na akcję akurat dzień jego wyjazdu.
W prowadzonym śledztwie zarzuty płatnej protekcji usłyszały dwie osoby. Z dziennikarskich ustaleń Gazety Wyborczej wynika, że chodzi o Mariana D. oraz Pawła K., którzy są szefami paliwowej firmy Maante z Leżajska. Mieli oni wielokrotnie powoływać się na posła Rynasiewicza, nie wiadomo jednak oficjalnie, w jakiej sprawie. Obaj biznesmeni po usłyszeniu zarzutów i wpłaceniu kaucji w wysokości 500 tys. zł i 60 tys. zł wyszli na wolność, ale mają zakaz opuszczania kraju.
Pytany przez dziennikarzy o powiązania z biznesmenami Jan Bury odpowiedział: - Tak, wiem, co to są za biznesmeni. Jednego znam. Ten pan jest właścicielem dużej firmy, od 30 lat więc jest znaną osobą, to jest duża firma na Podkarpaciu. W ostatnich latach dwóch, trzech nie miałem z nimi kontaktu. Wcześniej czasem na spotkaniach okolicznościowych, bo jest znana firma.
Poseł twierdził też, że nie wie, czego w jego biurze szukało CBA. Na pytanie, czy biznesmeni mogli w jakiejkolwiek sprawie powoływać się na jego osobę odpowiedział krótko: - Nie wiem.
Przeszukanie oraz analiza dokumentów w resorcie infrastruktury oraz gabinecie wiceministra Rynasiewicza miało wyjaśnić, czy biznesmeni powołując się na wpływy u wiceministra mówili prawdę. Nie wiadomo jednak, czy taki sam cel miała wizyta CBA w biurze PSL w Rzeszowie.